Każdy kibic Chelsea otrzymał od swojego klubu szalik klubowy - fot. Konrad
REKLAMA

Na stadionach świata: Chelsea - AS Roma

Konrad, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

Niespełna miesiąc temu Chelsea zmierzyła się w fazie grupowej Ligi Mistrzów z wicemistrzem Włoch, Romą. Nie po raz pierwszy okazało się, że na trybunach w Anglii wcale nie jest tak fantastycznie, jak przedstawiają to polscy działacze i politycy. Nie tak dawno Wiślacy zakrzyczeli w Londynie Tottenham. To samo działo się na Stamford Bridge, gdzie głośniejsi od fanów The Blues byli kibice Romy. O ile "Biała Gwiazda" miała problemy z wniesieniem na stadion flag, na stadionie Chelsea, można je wieszać w sektorach za bramkami. Tam taż fani prowadzą doping. Trybuny leżące wzdłuż boiska ożywiają się tylko w przypadku podbramkowych sytuacji.

Jeśli i Ty masz ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat innych aren piłkarskich - pisz koniecznie na ultras@legialive.pl.
Liga Mistrzów: Chelsea Londyn 1-0 AS Roma 22.10.2008

21 października udałem się w podróż do Londynu. Punktem docelowym wyprawy było Stamford Bridge i mecz Chelsea, której tym razem przyszło mierzyć siły w trzeciej kolejce elitarnej Ligi Mistrzów z wicemistrzem Włoch, AS Roma.

Spotkanie zaplanowane na środę 22.10 rozpocząć się miało o 19:45 czasu miejscowego. Tak więc, by na spokojnie, bez pośpiechu dostać się na stadion i dokonać małego zakupu w sklepie klubowym wyruszyłem w podróż na ok. 3 godziny przed meczem. Jak się później okazało nie była to taka zła decyzja, za jaką ją uważałem będąc już w centrum czekając na autobus i widząc, że mamy jeszcze duży zapas czasu.

Korki, korki, korki...Tak można podsumować jazdę komunikacją miejską w godzinach wieczornych. Na dodatek z okazji meczu zamknięto praktycznie całą ulicę prowadzącą bezpośrednio na Stamford Bridge. Tak więc jeszcze przed pierwszym gwizdkiem czekał na nas długi spacer wzdłuż Fulham Road, ale najważniejsze - udało się. Rozświetlony obiekt, tysiące fanów wokół, policja próbująca (warto zaznaczyć, że bardzo skutecznie) zapanować nad tłumem. Wszystko wskazywało na to, że nie odbędzie się tu zwykły ligowy mecz. Przed meczem poszliśmy na szybkie zakupy w klubowym sklepie i ruszyliśmy ku wejściu na East Stand. Bardzo pobieżna kontrola przy bramkach, marsz w górę trybun i przede mną trybuny ponad 42 tysięcznego obiektu...

Obydwie drużyny akurat schodziły do szatni po rozgrzewce, gdy zająłem miejsce na trybunach. Wypełnione po brzegi Stamford Bridge w jednolitych niebiesko - białych szalach (ufundowanych przez klub po prośbie kibiców, by w tym roku na każdym fotelu znajdował się właśnie szal, a nie jak miało to miejsce rok temu flaga) robiło wrażenie. I tutaj małe zaskoczenie, gdyż dużo głośniejsi byli kibice gości, którzy mimo zdecydowanie mniej licznej ekipy doskonale prezentowali się wokalnie podczas całego spotkania. Jednak i fani Chelsea odżyli, gdy na murawie pojawił się spiker, który zaprezentował najpierw kadrę gości, później przyszedł czas na The Blues. Każdy z graczy prowadzonych przez Luiza Felipe Scolariego otrzymał gromkie brawa. Jeszcze tylko chwila oczekiwania i trójka sędziowska wyprowadziłą obydwie jedenstki na murawę... Hymn Ligi Mistrzów, przywitanie drużyn oraz kapitanów z sędziami i zaczęło się!

Na meczu obecnych było około pięciu tysięcy fanów Romu. Włosi siedzieli na trybunie za jedną z bramek i wszystkie miejsca, na których można było wyeksponować flagi, zostały zajęte. Co prawda flagi Romy nie były douże, ale ich liczba mogła robić wrażenie. Na jednej z nich znajdował się aligator z logo Lacoste. Również Chelsea wywiesiła flagi. Anglicy mieli ich znacznie mniej i jedynie na za bramkami. Na trybunie wschodniej i zachodniej, ze względu na banery reklamowe, obowiązuje zakaz wywieszania klubowych barw. Właśnie te trybuny - East Stand oraz West Stand ozywiały się tylko podczas groźnych akcji londyńczyków. W miarę regularny doping prowadzono jedynie na trybunach za bramkami (Shed End oraz Matthew Harding). Gospodarze zaprezentowali tego dnia sektorówkę na początku spotkania. Została rociągnięta na Matthew Harding.

I co tu dużo mówić... Pod względem czysto sportowym widowisko w pierwszej połowie zdecydowanie zawiodło. Prócz bardzo ładnego strzału Franka Lamparda z okolic pola karnego, zakończonego dobrą interwencją goalkeepera gości, w pamięci nie utkwiło mi nic szczególnego. Chelsea nie mogła znaleźć sposobu na dobrze zorganizowaną defensywę Romy i do przerwy wiało nudą (utrzymywał się bezbramkowy remis). W zasadzie druga połowa była bardzo podobna do pierwszej. Nieudolne, choć już bardziej śmiałe ataki The Blues nie powodowały wielkiego zagrożenia pod bramką Doniego. Aż wreszcie nadeszła 77 minuta gry. Z rzutu rożnego w pole karne dośrodkował Lamps, a piłkę głową do siatki skierował kapitan John Terry. Gol ten był mu bardzo potrzebny, gdyż kilka dni wcześniej JT'emu oberwało się za nierówną formę, która jednak nie kosztowała niebieskich utraty punktów. Do końca meczu gospodarze umiejętnie rozgrywali piłkę, nie dopuszczając podopiecznych Luciano Spalettiego pod własne pole karne. Szansę na podwyższenie wyniku miał jeszcze Lampard jednak ostatecznie na tablicy wyników już nic się nie zmieniło. Sędzia gwizdnął po raz ostatni i przyszedł czas na opuszczenie trybun...

Jako, że East Stand to najstarsza trybuna na całym stadionie, to w konsekwencji opuszczenie jej zajęło dużo więcej czasu niż pozostałym kibicom. Długo po meczu nie mogłem ochłonąć z emocji, które ciągle przeżywałem wewnątrz. Mimo przeciętnego poziomu piłkarskiego jak na ten szczebel rozgrywek jestem bardzo zadowolony, gdyż otoczka i atmosfera wokół Ligi Mistrzów zrobiła niepowtarzalny na żadnych innych Pucharach klimat.

Poprzednie relacje z tej kategorii znajdziecie w dziale Na stadionach

Masz ciekawą historię z meczu europejskich klubów lub Mistrzostw Europy?
Wychodząc naprzeciw Waszym pomysłom, zachęcamy do przesyłania nam relacji i zdjęć! Wy również możecie mieć swój wkład w tworzenie materiałów na Legia LIVE!

Relacje prosimy nadsyłać na specjalnie przeznaczonego maila ultras@legialive.pl







Spotkanie Chelsea - AS Roma na Stamford Bridge obejrzało około pięciu tysięcy fanów z Włoch - fot. Konrad
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.