Różnica klas
Legia bez żadnych problemów awansowała w czwartek do kolejnej rundy Pucharu Polski. Stołeczny zespół pewnie 3-0 pokonał na wyjeździe GKS Tychy, a wynik został ustalony jeszcze w pierwszej połowie, kiedy dwa razy na listę strzelców wpisał się Blaz Kramer, a raz Marc Gual. Gospodarze zaprezentowali się na tle "Wojskowych" wyjątkowo miernie. Na murawie widać było, kto walczy o tytuł mistrza Polski, a kto o awans do najwyżej klasy rozgrywkowej.
Spotkanie mogło świetnie zacząć się dla Legii. W 6. minucie gry sędzia odgwizdał rzut karny za faul Adriana Kostrzewskiego na Bartoszu Sliszu. Piłkę w swoje ręce wziął Josue, jednak jeszcze po wideoweryfikacji VAR arbiter zdecydował się zmienić swoją pierwotną decyzję. Po krótkiej analizie arbiter stwierdził, że bramkarz najpierw dotknął piłkę, a dopiero potem wpadł w pomocnika Legii. Chwilę później "Wojskowi" mogli już wpaść w szał radości. W środku pola bardzo dużo miejsca miał Slisz, który po przebiegnięciu kilkunastu metrów dograł do niepokrytego Blaza Kramera. Słoweniec dobrze przyjął sobie futbolówkę, obrócił się i atomowym uderzeniem nie dał najmniejszych szans bramkarzowi GKS-u. To było świetnie otwarcie w wykonaniu graczy Kosty Runjaicia. Natomiast w 13. minucie było już 2-0! Josue świetnie uruchomił na skrzydle Gila Diasa, który po opanowaniu trudnego podania bez kompleksów wpadł w pole karne gospodarzy. Tam przytomnie odegrał do Marca Guala, a Hiszpanowi nie pozostało nic innego jak z półwoleja zmusić po raz drugi do kapitulacji Kostrzewskiego.
Rozpędzeni legioniści całkowicie zdominowali pierwszy kwadrans meczu. GKS na murawie praktycznie nie istniał, natomiast "Wojskowi" mieli sporo miejsca i czasu na konstruowanie ofensywnych akcji. Po jednej z nich bliski swojego drugiego trafienia był Gual. Napastnik dostał piłkę z prawej strony boiska, lecz niestety nieczysto w nią trafił i przeleciała ona obok celu. Wkrótce z dobrej strony pokazał się ponownie Dias. Portugalczyk rozegrał dwójkową akcję z jednym z kolegów, jednak nieco źle przyjął sobie piłkę w kluczowym momencie, przez co zaprzepaścił szansę na zdobycie bramki.
W 35. minucie kolejny cios piłkarzy Legii, którzy tego wieczoru grali jak z nut. Wszystko zapoczątkował dobrym rajdem na skrzydle Paweł Wszołek. Reprezentant Polski zostawił w tyle jednego z obrońców po bardzo ładnym podaniu od Josue, wpadł w szesnastkę, gdzie znakomicie pozycję wywalczył sobie Kramer. Napastnikowi ze Słowenii nie pozostało już nic innego niż skierować piłkę do pustej bramki i tym samym po raz drugi wpisać się na listę strzelców. Moment później do kolejnego wysiłku zmuszony został bramkarz GKS-u. Kostrzewski udanie odbił do boku uderzenie zza pola karnego Marca Guala. Do końca pierwszej połowy obraz gry nie uległ zmianie. Ostatecznie na przerwę piłkarze zeszli przy wyniku 3-0 i wyraźnej przewadze ekipy przyjezdnych. GKS nie zdołał oddać ani jednego celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Kacpra Tobiasza.
fot. Mishka / Legionisci.com
Druga połowa rozpoczęła się spokojnie. GKS wprawdzie starał się grać bardziej ofensywie, gdyż nie miał już nic do stracenia, jednak nadal miał problem z oddaniem choćby celnego uderzenia. Po godzinie gry ładna akcja Legii. Wszołek zgrał futbolówkę głową do Kramera, a ten chciał w ekwilibrystyczny sposób zaskoczyć Kostrzewskiego. Uderzył jednak nieczysto i zdecydowanie za lekko. Kolejne minuty mijały a na boisku można było odnieść wrażenie, że obydwa zespoły są już pogodzone z wynikiem. Legia spokojnie utrzymywała się przy piłce, oszczędzając siły i wcale nie było jej śpieszno pod pole karne rywala. Potem trener Runjaić zdecydował się na korekty w ofensywie. Z boiska zeszli Kramer i Gual, a w ich miejsce weszli Tomas Pekhart i Ernest Muci. Nadal jednak legioniści rzadko kiedy pojawiali się w okolicach bramki Kostrzewskiego.
Ostatecznie sędzia nie doliczył ani minuty do regulaminowego czasu gry. Druga połowa nie przyniosła zbyt wielu emocji. Legia pewnie utrzymała wynik, który osiągnęła już w pierwszej połowie.