Fani Widzewa, pomimo tarć z własnymi działaczami, w minionej rundzie pokazali parę ciekawych choreografii - fot. widzewiak.pl
REKLAMA

Kibicowskie podsumowania: Widzew i GKS Bełchatów

Bodziach - Wiadomość archiwalna

Fani łódzkiego Widzewa dobrze znają smak degradacji. W tym roku ich drużyna ponownie spadła do niższej ligi, choć dzisiaj jeszcze nie wiadomo, w której klasie rozgrywkowej rozpocznie zmagania w kolejnych rozgrywkach. W minionym półroczu kibice RTS-u mieli wzloty i upadki. Po awanturze na derbach Łodzi, na których stawiło się 4 tysiące kibiców "czerwonej armii", łodzianie zostali ukarani zakazem wyjazdowym i mieli problemy z własnymi działaczami. Na plus Widzewowi należy zaliczyć z pewnością parę ciekawych opraw, a także niezłą frekwencję wyjazdową. Znacznie słabiej od oczekiwań na wiosnę pokazali się kibice GKS-u Bełchatów. Niska frekwencja, prawie zero ultraski i słabe wyjazdy - tak bełchatowianie prezentowali się w minionym półroczu. Z pewnością stać ich na więcej.
Widzew Łódź
Miniony sezon dla Widzewa udany z pewnością nie był. Piłkarze RTS-u nie potrafili zapewnić sobie utrzymania i już jesienią rywalizować będą na drugim lub nawet trzecim froncie. Dla fanów z Łodzi to nic nowego. Spadek z ekstraklasy "przerabiali" już w ostatnich latach. Tym razem mogli odpowiednio wcześniej się do niego nastawić - klub z Łodzi został zdegradowany za korupcję. Jeszcze w trakcje sezonu dochodziło do tarć na linii działacze - fani. Kibice wyrażali swoje niezadowolenie wobec działaczy klubowych i ci w końcu postanowili doprowadzić do dialogu. Zanim do tego doszło, stadion świecił pustkami i brakowało dawnej atmosfery, z której znany w całej Polsce jest Widzew. Na szczęście obie strony doszły do porozumienia i na koniec sezonu wszyscy zjednoczyli się i wspólnie walczyli o utrzymanie łódzkiego klubu.

Walka co prawda zakończyła się niepowodzeniem, ale wiele wskazuje na to, że ze względu na problemy z otrzymaniem licencji i aferą korupcyjną dotyczącą kilku jeszcze klubów, Widzew w nowym sezonie wystartuje w nowej I, a nie II lidze. Łodzianie mieli problemy z frekwencją na własnym stadionie, nawet podczas spotkań, w czasie których nie prowadzili protestu. Przyzwyczailiśmy się już do zapełniania obiektu Widzewa do ostatniego miejsca na najważniejszych spotkaniach sezonu. Słabsza gra piłkarzy z pewnością miała wpływ na niższą liczbę widzów - średnio mecze RTS-u oglądało zaledwie 5,5 tysiąca fanów. Rekord zanotowano w czasie spotkania z Lechem - 8 tysięcy. Najmniej chętnych było do obejrzenia pojedynku z Zagłębiem Sosnowiec. 3 tysiące kibiców na meczu z beniaminkiem to i tak wynik osiągnięty tylko i wyłącznie dzięki wpuszczeniu kibiców na drugą połowę meczu. Wcześniej zmagania obu drużyn oglądało raptem 100 osób i równie liczna grupa z Sosnowca.

Rundę wiosenną łodzianie rozpoczęli od spotkania z Odrą Wodzisław przed własną publicznością. 6 tysięcy widzów na meczu z mało atrakcyjnym przeciwnikiem to wynik ponad przeciętną w minionym półroczu. Na tym spotkaniu przygotowano oprawę na cześć fan-clubu Widzewa z Sochaczewa. W młynie zaprezentowano 3 sektorówki - przedstawiające odpowiednio herb Sochaczewa, kibiców RTS-u oraz herb Widzewa. Na płocie wywieszono transparent "Sochaczew bastionem Widzewa". Pokazano również transparent, mówiący o tym, że Kosowo należy do Serbii.
W ostatnich sezonach coraz więcej mówiło się o pozytywnych relacjach Widzewa z Lechem. Sezon 2007/08 ostatecznie wyjaśnił tę kwestię. Jako że łodzianie mają zgodę z Ruchem, który z "Kolejorzem" ma na pieńku, także i stosunki na linii RTS - KKS uległy drastycznemu ochłodzeniu. Mimo to na wiosenne spotkanie przy Piłsudskiego lechici otrzymali "Niciarkę". Widzewiacy pod zegarem przygotowali oprawę - na początek dwa transparenty, które pojawiły się jeden po drugim, tworząc hasło "Życiowa układanka spoczywa w waszych rękach, by Widzew był Widzewem i każdy przed nim pękał!", którym towarzyszyły sektorówki. Fani RTS-u przygotowali również racowisko z kilkudziesięciu rac. Mecze tych drużyn - czy to w Łodzi, czy w Poznaniu, są wspaniałymi widowiskami od strony ultras. Tak samo było i tym razem.
Wiosenny mecz Widzewa z Legią był pierwszym, kiedy fani z Warszawy, ukarani zakazem wyjazdowym przez klubowych działaczy (nie pierwszy raz zresztą oficjalnie nie mogli zawitać do Łodzi), dzięki pomocy widzewiaków zostali wpuszczeni na stadion. Łodzianie pomogli legionistom wyrobić ponad 350 identyfikatorów i zająć miejsca w sektorze gości. Wyprodukowali również ulotki, namawiające wszystkich do skupienia się na wsparciu własnej drużyny i nie zajmowaniu się gośćmi. Mimo to, już na początku stadion eksplodował nienawiścią pod adresem warszawiaków i... spotkanie toczyło się raczej w normalnej atmosferze. Widzewiacy zrezygnowali z oprawy tego spotkania, głównie ze względu na kiepską frekwencję. A tę tłumaczono wysokimi cenami biletów (od 40 do 140 złotych!).
Oprawa została zaprezentowana na meczu z Jagiellonią. I to nie byle jaka! Pierwszą z nich łodzianie pokazali na początku meczu. Wywieszono hasło "Nasz D-Day nadchodzi: Derby Łodzi" (nawiązanie do bitwy o Normandię) oraz wyciągnięto pasy materiału (dwustronne!), na których zaprezentowano sceny wojenne z dopingiem "Derby już za tydzień". Trzeba przyznać, że całość prezentowała się wyśmienicie, a Widzew pokazał, że nawet skomplikowane oprawy nie są dla niego problemem. Druga prezentacja miała miejsce w II połowie na trybunie prostej. Widzewiacy zaprezentowali sektorówkę w kształcie banknotu o nominale 1910 z podobizną Ludwika Sobolewskiego, dawnego prezesa Widzewa, mającego obecnie kłopoty zdrowotne.
Na kolejnym meczu przed własną publicznością już tak różowo nie było. Po derbach Łodzi widzewiacy zostali ukarani zakazami wyjazdowymi. Fani RTS-u nie mogli wybaczyć drużynie braku zaangażowania w tym najważniejszym dla nich meczu, w związku z czym, na spotkaniu z Polonią, Widzew protestował i nie prowadził dopingu. Dało to szansę na zaistnienie dobrze zorganizowanej grupie gości. Gospodarze wywiesili transparent "Nie ma tutaj miejsca dla tych co nie wkładają serca!" i "Zub i Bakalarczyk WON". Przez większość spotkania milczeli, co jakiś czas bluzgając na Zuba i zawodników.
Na meczu z Zagłębiem Sosnowiec gospodarze przez pierwsze 30 minut prowadzili doping spod stadionu, gdzie wywiesili transparent "Widzew to my". Dopiero po pół godzinie zapadła decyzja, że wszyscy widzewiacy zostaną wpuszczeni na obiekt (zarząd był niezadowolony z formy protestu na meczu z Polonią). Wcześniej mecz oglądało zaledwie 100 osób. W drugiej połowie Widzew prowadził już bardzo dobry doping, na swoim stałym poziomie. Po spotkaniu piłkarze podziękowali fanom za wsparcie, ale ci odpowiedzieli im krótko - "Widzew to my".
Na szczęście przed kolejnym meczem u siebie z Górnikiem Zabrze działacze Widzewa poszli po rozum do głowy. Dzięki osiągnięciu porozumienia wznowiona została sprzedaż biletów na spotkanie z KSG. W pierwszej połowie widzewiacy nie pokazali jeszcze pełni swoich możliwości, za to znacznie lepiej dopingowali po przerwie. W młynie RTS-u zaprezentowano sektorówkę "Widzew Łódź", a później flagi na kijach, transparenty oraz racowisko. Goście z Zabrza przygotowali odpowiedź na zeszłoroczną oprawę RTS-u, która nie spodobała się ochronie. W czasie "interwencji" ochrony, łodzianie skandowali anty policyjne hasła.

Wyjazdową wiosnę Widzew rozpoczął od wyprawy na Reymonta. O tym, że wejście na sektor gości na Wiśle nie jest usłane różami, przekonała się kolejna ekipa. Widzewiacy przyjechali w 750 osób, ale tylko 150 z nich zostało wpuszczonych na sektor. Działacze Wisły tłumaczyli się, że pozostałych nazwisk nie ma na liście wyjazdowej. Tymczasem, jak się później okazało, osoba odpowiedzialna za listy zgubiła kilka kartek z danymi widzewiaków. Reakcja łodzian na zachowanie krakusów była oczywista - wszyscy przyjezdni opuścili niegościnne progi i udali się w powrotną drogę. Ładnie zachowali się fani "Białej Gwiazdy", którzy próbowali wymóc na działaczach zmianę decyzji skandując hasło "Piłka nożna dla kibiców". Gdy to nie pomogło, wiślacy zaprzestali dopingu, a swoją decyzję wyjaśnili okrzykiem "Bez Widzewa nie śpiewamy".
Mecz zgody z Ruchem rozegrano na stadionie Śląskim. Na Górny Śląsk zjechało ponad 3 tysiące kibiców z Łodzi, ale i tak frekwencja na stadionie była nieporównywalna do tej z Wielkich Derbów Śląska. Większość kibiców z Łodzi miała na sobie czerwone koszulki. Poza tym na pustych krzesełkach rozciągnięto zgodową sektorówkę "Wojowników dwóch - Widzew & Ruch".
Na mecz z Cracovią pojechało dziesięciokrotnie mniej widzewiaków z dwoma flagami. Tyle, że pojemność sektora gości na Cracovii jest zdecydowanie mniejsza. Gracze Widzewa po raz kolejny doznali porażki, co nie spodobało się kibicom. Widzewiacy przybyli na stadion RTS-u po powrocie autokaru z zawodnikami i skandując "Po co wy gracie, skoro ambicji nie macie" dali wyraz swojemu niezadowoleniu z postawy piłkarzy.
Kolejne spotkanie było najważniejsze dla RTS-u w całej rundzie wiosennej. I jak się później okazało, miało jeszcze przez jakiś czas odbijać się im czkawką. Widzewiacy na mecz rozgrywany przy Al. Unii otrzymali od organizatorów 1900 biletów. Mimo to, na przekór policji, widzewiacy dopięli swego i zorganizowali 4-tysięczny pochód z centrum miasta. Co najważniejsze cała grupa zachowywała się bardzo przyzwoicie i pod swój sektor dotarła już na 3 godziny przed meczem. Wszyscy bez większych kłopotów weszli na stadion. Kibice Widzewa, znani ze świetnego dopingu, tym razem nie zachwycili. A to za sprawą awantury, która miała miejsce przez większość meczu w okolicach sektora gości. Fani RTS-u zamiast skupić sie na dopingu, co i rusz byli gazowani przez mundurowych, których sami okładali różnym sprzętem. Widzewiacy odpowiedzieli na oprawę lokalnego rywala ("Sto lat za nami, kolejne wieki przed nami") hasłem "100 lat nic nie zmieni, biel jest niczym przy czerwieni" w asyście małej flagi z nagrobkiem ŁKS-u. Ponadto Widzew zaprezentował mnóstwo czerwonych transparentów na dwóch kijach, przy których odpalono sporo rac, a na płocie wywieszono transparent z hasłem "Wszyscy w czerwieni zatopieni". Mimo napiętej atmosfery, udało się pokazać kolejne choreografie - malowaną sektorówkę, której towarzyszyło hasło "Wiesz co się liczy? Szacunek widzewskiej dziczy". Na koniec w sektorze gości rozciągnięto transparent skierowany, jakżeby inaczej, do kibiców ŁKS-u: "Dwa lata starsi, trzy razy głupsi". Po meczu widzewiacy mieli pretensje do swoich piłkarzy o niewystarczające zaangażowanie w grę.
Awantura na derbach sprawiła, że widzewiacy nie mogli na legalu wspierać swojej drużyny na ostatnich wyjazdach. O tym, że zakazy są po to, żeby je łamać, łodzianie przekonali organizatorów ligi w Grodzisku Wielkopolskim. Mimo zakazu na stadion dotarło 268 fanów "czerwonej armii". Przyjezdni zasiedli w sektorze E, nie wywiesili flag, ale bardzo dobrze dopingowali.
Znacznie trudniejsze było wejście na stadion Korony Kielce - bowiem i na ten mecz widzewiaków obowiązywał zakaz. Mimo przeciwności losu, a dzięki pomocy kielczan, półtorej setki fanów z Łodzi na żywo mogło dopingować swój zespół.

Teraz przez klubem z Łodzi przynajmniej jeden sezon w niższej klasie rozgrywkowej. Mimo to, łodzianie nie powinni narzekać na nudę. Jeśli bowiem wystartują w I lidze, będą mogli liczyć na naprawdę ciekawych kibicowsko rywali. Można się spodziewać, że na trybunach stadionu Widzewa nadal będzie bardzo gorąca atmosfera. Jeśli natomiast piłkarze zaczną wreszcie wygrywać i będą się liczyli w walce o awans, niewykluczone, że frekwencja będzie wyższa niż w minionym półroczu.



GKS Bełchatów
Dla drużyny z Bełchatowa miniony sezon nie był tak udany jak poprzedni. Zespołowi nie udało się ponownie awansować do europejskich pucharów, zaś kibice prezentowali się bardzo przeciętnie, nawet jak na swoje możliwości. Stadion przy ulicy Sportowej jest obecnie remontowany, przez co fani drużyn przyjezdnych byli przyjmowani w tymczasowym sektorze pod zegarem. W związku z zamknięciem trybuny za bramką, a co za tym idzie ograniczeniem liczby kibiców gości - te nie były już tak imponujące jak w poprzednich latach. Młyn gospodarzy pozostał jednak w stałym miejscu - na piętrowej trybunie za bramką. Jeśli chodzi o frekwencję na meczach u siebie, to GKS zaliczył jeden z najgorszych wyników wśród pierwszoligowców - niewiele ponad 3200 osób na mecz. Kulały także wyjazdy. Nie dość, że dwa z nich wypadły bełchatowianom nie z ich winy (choć do Łodzi mieli by blisko, więc mogli by podreperować wyjazdową średnią), to jeszcze na pozostałych meldowali się w śladowych liczbach (od 54 osób w Sosnowcu do 250 w Białymstoku).

Bełchatowianie rundę wiosenną rozpoczęli później od pozostałych ekip. Ze względu na remont stadionu w Lubinie, na pierwszym meczu na Dolnym Śląsku zabrakło kibiców z Bełchatowa. Zainteresowanie spotkaniem przed własną publicznością z Dyskobolią było natomiast bardzo mizerne. Zaledwie 3 tysiące widzów przyszło na stadion przy ulicy Sportowej, a młyn GKS-u był bardzo skromny. Tylko trochę lepiej było na meczu z Lechem. Tym razem młyn gospodarzy wyglądał efektowniej. A do tego zaprezentował, nieskomplikowaną co prawda, oprawę. Gieksiarze machali flagami na kijach oraz odpalili stroboskopy. Ich doping słabł jednak wraz z traconymi przez drużynę bramkami. Pod koniec meczu bełchatowianie często dawali wyraz swojemu niezadowoleniu z gry zawodników, posądzając ich o brak ambicji.
Podobny liczebnie młyn GKS wystawił na meczu z Legią. Niezła liczba wyjazdowa warszawiaków oraz głośny doping sprawiły, że gospodarze tym razem mieli problemy z przebiciem się przez śpiew przyjezdnych. Na tym prestiżowym dla nich spotkaniu - oprawy nie zaprezentowali.
Oprawy nie było również na meczu z Ruchem, którego w sektorze gości wsparł Widzew. GKS na płocie wywiesił zdobyczne barwy RTS-u i zgodnie z kibicowską tradycją - barwy rywali zostały spalone. Nie spodobało się to strażakom, którzy szybko zareagowali. Dosyć szybko gospodarze rozmontowali ogrodzenie i przedostali się na boisko, przez co mecz został przerwany na dwie minuty. Po tym incydencie "młyn" Bełchatowa zdjął flagi z płotu.
Skromną choreografię bełchatowscy ultrasi przygotowali na mecz z Górnikiem. Składały się na nią flagi na kijach, niewielka sektorówka oraz transparent "Na wieki wieków amen".
Ostatnie spotkanie z Cracovią zostanie przez miejscowych najbardziej zapamiętane ze względu na chamskie zachowanie ochrony wobec kibiców. Ochroniarze firmy "Zubrzycki" przekopali jednego z kibiców i na trybunach zawrzało. Ci, którzy nagrywali łamanie prawa przez firmę ochroniarską, zostali dotkliwie pobici, a ich aparaty zdewastowane. Ponadto ochroniarze "Zubrzyckiego" paradowali w kominiarkach. Fani GKS-u na znak protestu nie wywiesili flag i przenieśli "młyn" na inną trybunę.

Co zaś działo się na wyjazdowym szlaku? Ano nic ciekawego. Była to bardzo przeciętna runda w wykonaniu Gieksiarzy. Po absencji w Lubinie, bełchatowianie w sto osób udali się do Krakowa. Przez swoją nieuwagę, o mało nie stracili tam flagi "Dolnośląskie", wiszącej na górze sektora. Po szarpaninie z wiślakami, tylko część flagi zdobyli napastnicy, zaś jej zdecydowaną większość udało się wybronić. Niewiele większe zainteresowanie towarzyszyło wyjazdowi Bełchatowa do Wodzisławia. Na stadionie Odry stawiło się 110 przyjezdnych, którzy mieli ze sobą dwie flagi.
Bełchatowianie w końcu zmobilizowali się pod koniec marca i w lepszej liczbie dotarli do Białegostoku. Na ten wyjazd zorganizowano nawet pociąg specjalny, a na wyjazd miał zachęcać slogan "Zielony najazd na Białystok". Ostatecznie fani GKS-u wykorzystali tylko połowę z 500 przyznanych biletów, ale i tak w rundzie wiosennej był to najlepszy wynik tej ekipy. Bełchatowian wspierało 10 fanów Dukli Bańska Bystrzyca. Tego dnia większość kibicowskich ekip wywieszało transparenty anty policyjne. GKS na stadionie "Jagi" miał tylko cztery flagi, ale i bez transa udało się wymyślić "pozdrowienia" dla policji. Przyjezdni ustawili się bowiem w napis ACAB.
Kolejny wyjazd - tym razem do Bytomia, również można zakwalifikować do tych "zaliczonych, ale bez rewelacji". Bełchatowianie liczyli, że uda im się zorganizować drugi, po Białymstoku, specjal. Tym razem liczba chętnych nie była jednak wystarczająca i z tego powodu fani GKS-u do Bytomia ruszyli autokarami. Ostatecznie gieksiarze stawili się w 130 osób (10 nietrzeźwych nie wpuszczonych) z jedną flagą "Ultras".
W Łodzi, podobnie jak w Lubinie, bełchatowianie nie mogli wspierać swojego klubu. Po derbach Łodzi stadion ŁKS-u został bowiem zamknięty dla publiczności. Na ostatni mecz w sezonie do obcego miasta ekipa z Bełchatowa udała się autokarem do Sosnowca. Ich liczba była najsłabszą w rundzie wiosennej - 54 osoby.

Nie była to najlepsza runda w wykonaniu kibiców z Bełchatowa. Nie zachwycili ani dopingiem, ani oprawami, ani wyjazdami. Jak wyglądać będzie w ich wykonaniu kolejny sezon, na razie trudno wyrokować. Na pewno nie będzie łatwo utrzymać wysoki poziom piłkarski. Już dziś wiadomo, że w pierwszej kolejce - pod koniec lipca, bełchatowian czeka wyjazd do Zabrza. Zaś w drugiej kolejce jedno z ciekawszych kibicowsko spotkań - na Sportową przyjadą fani Legii.



Górnik Zabrze i Cracovia
Kibicowskie podsumowania: Zagłębie Sosnowiec i Jagiellonia
Kibicowskie podsumowania: Lech i ŁKS
Kibicowskie podsumowania: Wisła i Ruch

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.